Rok temu „aj lowyt” w tym roku „szajse”:)

W dniach 25-26 kwietnia odbył się Masters Challenge Zima 2014/2015. W turnieju wystąpiło 12 panów, a poziom rozgrywek musiał zadowolić wszystkich zgromadzonych kibiców.

To był niezapomniany Turniej Masters MTC CHALLENGE ZIMA 2014/2015. Najlepszy zdaniem obserwatorów finał tego turnieju rozegrany pomiędzy Maćkiem Sośnickim a Tomaszem Sokołowskim ( 1 i 2 turniejową).

Do turnieju zgodnie z regulaminem przystąpiło 12 graczy, którzy rywalizację rozpoczęli od meczów w grupach 3-osobowych. Niestety nie wszystkim graczom ze ścisłej 12-stki udało się zagrać w turnieju, dlatego szansę dostała trójka zawodników z niższych pozycji. Faworyci grup, czyli najwyżej rozstawieni zawodnicy w każdej grupie, zgodnie awansowali do ćwierćfinałów z pierwszych miejsc w swoich grupach. Nie zawiedli też w pojedynkach półfinałowych i w ten sposób cała czołowa czwórka Challenge’u zameldowała się w półfinale. Na uwagę zasługują jednak dwa najbardziej zacięte mecze pomiędzy Robertem Bartoszewiczem i Markiem Makolądrą oraz Maćkiem Sośnickim i Mateuszem Gronauem. W pierwszym spotkaniu panowie urządzili sobie prawdziwy horror, przełamując się, by za chwilę oddawać zdobytą przewagę. Przy prowadzeniu Roberta 8/7, Marek miał jeszcze szansę na doprowadzenie do tie-breaka, ale niestety się mu nie udało i mecz zakończył się wynikiem 9/7. W drugim meczu ćwierćfinałowym Mateusz Gronau dzielnie próbował przeciwstawić się mocno atakującemu koledze, odgryzając się efektownymi backhandami z wyskoku. Mecz był niezwykle zacięty i mocno nadwrężył rezerwy energetyczne Maćka Sośnickiego, który ostatecznie wygrał spotkanie 9/3. W pozostałych meczach ćwierćfinałowych Tomasz Sokołowski pokonał Adama Sokołowskiego, zaś Tomasz Szałowski wygrał 9/1 z Michałem Kulikowskim.

Mecze półfinałowe, które rozpoczęły się następnego dnia, to już prawdziwa gratka dla kibiców tenisa. Spotkali się w nich Maciek Sośnicki z Robertem Bartoszewiczem i Tomasz Sokołowski z Tomaszem Szałowskim. W pierwszym spotkaniu niewiele brakowało Robertowi by po przegraniu pierwszego seta 6/3 i przełamaniu na korzyć Maćka 5/4 doprowadzić do wyrównania. Panowie grali bardzo odważnie, konsekwentnie, ale tylko jeden mógł zostać zwycięzcą. Tym został Maciek Sośnicki dzięki wygranej 6/3 6/4. W drugim meczu półfinałowym mieliśmy okazję oglądać bardzo zacięty pierwszy set, który zakończył się w tie breaku, mimo że Tomasz Szałowski przegrywał w nim już 5/2. Drugi set to już niestety widoczna przewaga Tomasza Sokołowskiego, który nie oddał nawet jednego gema swojemu koledze, wygrywając całe spotkanie 7/6 6/0.

Dramaturgię meczu finałowego można porównać do filmów Hitchcocka – zaczęło się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rosło. To nieprawdopodobne spotkanie trwało równo 3 godziny, a wisienką na torcie był tie break trzeciego seta. Pierwszy set spotkania to próby narzucenia szybszej gry przez Maćka Sośnickiego, atakowanie rywala i skracanie wymian. Niestety w tej taktyce zawiodła skuteczność – piłki wychodziły częściej na out lub lądowały na siatce. To pozwoliło Tomkowi Sokołowskiemu szybko objąć prowadzenie i utrzymać je do końca seta. W drugim secie gra się wyrównała, a kibice mogli delektować się długimi wymianami i walką na przewagi w większości gemów. Decydującym dla losów tej partii było przełamanie serwisu Tomka Sokołowskiego przy stanie 4/4, co przy utrzymaniu własnego zagrywki pozwoliło Maćkowi wygrać seta 6/4. Trzeci set to już prawdziwy horror, którego nie dało się spokojnie oglądać. Już na początku seta udało się Maćkowi przełamać Tomasza i wyjść na prowadzenie 2/0. „Sokół” utrzymał jednak nerwy na wodzy i szybko odrobił stratę doprowadzając do stanu 3/3. Wtedy znów Maciek przełamał swojego rywala , lecz sam nie utrzymał swojego serwisu i zrobił się znów remis 4/4. Tomasz szybko wygrał swojego piątego gema i to Maciek teraz stanął pod ścianą. Stało się to, czego kibice nie chcieli jeszcze oglądać, czyli końca spotkania. Tomek przy stanie 6/5 i serwisie Maćka miał piłkę meczową, lecz nie wykorzystał swojej szansy i o losach meczu musiał decydować tie break, co wybitnie ucieszyło zgromadzonych kibiców. W tie breaku Maciek Sośnicki szybko i niespodziewanie, bo wszyscy znają Sokoła z żelaznej kondycji, wyszedł na prowadzenie 5/1. Wtedy jeden z kibiców krzyknął: „Tomek, to nie może się tak skończyć”. Sokół musiał te słowa wziąć do siebie i wygrał 3 piłki z rzędu. Maciek wygrał jednak kolejny punkt i dzięki temu miał dwie piłki meczowe. Wydawało się, że ma już Sokoła w garści, ale nieprawdopodobna waleczność i nieustępliwość byłego zawodowego piłkarza dała o sobie ponownie znać. Tomek nie tylko obronił dwie piłki meczowe, ale chwilę później rozstrzygnął losy spotkania przy kolejnym matchballu na swoją korzyść Kibice długo oklaskiwali naszych herosów za nieprawdopodobne emocje i wspaniałe widowisko. Dziękujemy też wszystkim pozostałym graczom, którzy wzięli udział w tym turnieju i liczymy na Waszą obecność w Letniej Edycji MTC CHALLENGE, która rusza już 4 maja wieczorem. Do zobaczenia na korcie:)